czwartek, 29 października 2015

Pokłosie deratyzacji

czyli wzięli i zabili szczury, a ludziom, dzieciom i zwierzętom zabronili dotykać się do małych, różowych kapsułek porozrzucanych po piwnicznych posadzkach. W wypadku kontaktu z małym różowym czymś dzieci powinny skontaktować się z lekarzem, a zwierzęta z weterynarzem. Dorośli tymczasem nie powinni się dotykać do trutki na szczury, ponieważ są dorośli i odpowiedzialni.

Szczury zażywszy antidotum na szczury miały popadać, a ich ciała poznikać. Nie poznikały. Już kilka dni po szczurzym pogromie po piwnicy miał rozejść się obrzydliwy smród, jednak gdzie dokładnie ukrył się emitent obrzydliwego capienia, tego nie wie nikt. Dlatego władze bloku zdecydowały się zobowiązać lokatorów do osobistego wejrzenia we własne komórki i konfrontacji z potencjalnym truchłem.

Tak zupełnie niechcący zostałem zmuszony do identyfikacji nieswoich zwłok. Już drugi z rzędu dzień wyobrażam sobie, jak otwieram spróchniałe drzwi swojej małej piwniczki, z której wylewa się bezgraniczny syf w kolorze black'n'beige, wysypują się butelki po cytrynówce i wprost na mnie walą się stare drzwi od łazienki. Zanim jednak ogarnia mnie cała fala zniszczeń cywilizacyjnych, powala mnie na ziemię niemożebnie przeraźliwy odór zdechlaka, który wybałuszywszy swoje zdechłe oczy i wyszczerzywszy swoje śnieżnobiałe zęby, uśmiecha się niczym szczurza kostucha, która chętnie wtuliła by się w ciepłe objęcia swojego znalazcy. 

Nigdy nie miałem nic przeciwko przytulaniu zdechłych szczurów, jednak jak bardzo bym tego nie pragnął, owe makabryczne znalezisko zobowiązany jestem zostawić w stanie nienaruszonym i jak najprędzej skontaktować się z władzami budynku, które, gdy tylko najdzie je ochota, wezwą mnie do siebie wraz z pękiem piwnicznych kluczy i jeszcze raz zmuszą mnie do podziwiania wnętrza komórki wraz z jej nowym truchło-lokatorem.

A tymczasem w naszym rejonie nie ma kotów. Wszystkie jak jeden wyprowadziły się na bardziej luksusowe parkingi w górnej, bardziej luksusowej części dzielnicy i nie zamierzają wracać. Ja zaś żyję na dnie, a moje szare życie znowu nabierze rumieńców, gdy nadejdzie kolejna deratyzacja.