poniedziałek, 15 lutego 2016

Gaz wycieka nadal

Gaz wycieka nadal. Na szczęście namierzyłem wyciek, dlatego stoję teraz godzinami przy rurce i zatykam dziurkę palcami. Ty na wszelki wypadek wyjeżdżasz z miasta. Pakujesz torbę i masz ją nieprzyzwoicie dużą. Pewnie masz rację. Prędko nie pozbędziemy się wycieku, co może wymagać ode mnie dość dużej ofiary. Co najmniej tak dużej jak duża jest Twoja torba na chwilę przed wyjazdem. A więc wychodzisz i machasz na pożegnanie póki nie znikniesz za rogiem. Z resztą nie widzę ani Twojego machania ani też Twojego zniknięcia za rogiem. Jestem przecież w kuchni. W kuchni nie ma okna. Jest za to sporo gazu i niechętny współpracy wywietrznik. 

Tak naprawdę da się żyć. Jedna ręka zajęta powstrzymywaniem gazu przed wylotem to jeszcze nie koniec świata. Drugą, wolną ręką da się przecież jeść, pić i drapać. Najgorzej przez chwilę było z toaletą, na szczęście mieliśmy pod zlewem kosz na śmieci.

Gaz to jednak nie taki demon, jak się z początku wydawało. Kiedy powstrzymuje się go przed ekspansją, on sam zdaje się specjalnie nie napierać. Jest spokojny, cichy i nie narzuca się oczom. Nie zabiera snu. Wystarczy oprzeć poduszkę o rurkę, a on, ten gaz, przestaje posykiwać i tak zostaje do rana, kiedy bardzo chce choć na chwilę wyjrzeć na świat i przywitać się ze wschodzącym słonkiem.

Gaz wcale nie jest taki zły. Jego demoniczność musiały wykreować chore teorie spiskowe. A z gazem można się zaprzyjaźnić. Gaz ma na imię Wojtek.

piątek, 12 lutego 2016

Gazownik nie przyszedł

Gazownik nie przyszedł
więc robi się żółto chyba
płynę przez akwarium
które pełne jest
złotych rybek
zawór to pozór
po jedenaste to
nie robić przekrętów
więc wiotczeją ściany
i rozpływają na boki

rybki mnożą się jak króliki
setki tysiące potrójnych
życzeń ostatnich zasłony
ze złotych łusek czynią
czerń i zaćmienie jak gdyby
wyłączyli prąd

mrokiem otuliło dom
płótno z siarkoikry
i ciemność na baczność
stoi

zapalam świeczkę