piątek, 29 lipca 2016

Prze pro Vacka

No dobra, namówili mnie, a nawet postraszyli. A tak naprawdę dwa lata już tu siedzę i nikt nie odkrył mnie i nie nominował do żadnej prestiżowej nagrody. Dlatego przenoszę cały mój dobytek na inną platformę wiertniczą, gdzie spodziewam się pozyskiwać większe ilości drogich surowców. Nie płaczcie, nie rwijcie szat, ale kliknijcie i doznajcie przeniesienia do lepszego świata o większych możliwościach.

czwartek, 28 lipca 2016

Jechałem do Białegostoku

Pociągiem, bo czym. Koleje w moim kraju zbudowały klimatyzowany bezprzedziałowy pociąg z niebieskimi siedzeniami i nieotwieralnymi oknami i nazwały go Dart. Pociąg jest miły, kulturalny, ceny promocyjne, pasażerowie nieuciążliwi, a konduktorzy udają, że ich nie ma. Toaleta stoi na środku "salonu", więc każdy wie, gdzie to. Suszarkę do rąk słychać w całym wagonie, dzięki czemu wszyscy wiedzą, kto myje ręce i suszy je, nie marnując papierowych ręczników, przez które giną drzewa. Za oknem Warszawa, Legionowo, Radzymin i Tłuszcz. Między miastami ludzie mają pola, lasy, łąki, stawy. Po tej stronie globu nadal żywy jest zwyczaj obrabiania ziemi. Tu się nadal dzieją sianokosy. Pięknopolskie bociany wznoszą się w przestworza i opadają na zielone pola. Niektórzy ludzie mają tu nawet pojedyncze krowy, którym nie szczędzą trawy z bezkresnych łąk. Żadnych niemieckich wiatraków ani ruin fabryk z czasów kiedy wszyscy mieli pracę. Czasem tylko zardzewiały most przez bagna, które zapraszają do głębi siebie. Całe te zielone place przeszywają miasteczka posiane przez przypadek i trochę od niechcenia. Chciałoby się, aby ten kurs nigdy się nie skończył i żeby też nigdy nie nastała stacja końcowa. Niestety czasy, kiedy wszelki kulawy wiejski kundel wyprzedzał składy kolei, minęły bezpowrotnie. Mamy więc migające krowy, pędzące pod prąd wściekłe ciągniki oraz przesuwającego się nad mokradłami pana, co już tak od stuleci wywija kosą ponad klejącymi się do siebie płatami kipiącej roślinności.