wtorek, 4 sierpnia 2015

Kurna

Oni mi piją pod oknem! Nie po to kończyłem wyższe studia, żeby ktoś pił mi pod oknem! I tak dzień w dzień. Dzień w dzień odbywa się męczenie bażanta. Od poniedziałku do niedzieli słychać jak w równych odległościach czasu od szyjki odbija się kapsel. Chlup. W równych odległościach czasu. Istne alkopendolino. A potem tylko kurna i kurna. Istni dżentelmenowie z tej najdroższej dzielnicy miasta tylko o jednym. Ich żony z przepitymi głosami tylko kurna i kurna. Kurna i kurna w tempie allegro vivace. Tylko ich życie jest non vivace. Raczej bibace. Molto bibace! Tak człowiek kończy studia, iżby mu pili pod oknem. Ukryci za śmietnikiem ze swoim kurna i kurna życiem. I alkopendolinem. Taka perspektywa. Nie idźcie na studia. Kurna. Kurna.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wpis stricte rybacki

A więc łowią ryby. Mężczyźni w średnim wieku siedzą na brzegu jeziora i kontemplują wędki. Za sobą mają pola żyta, po prawej kominy elektrociepłowni. Przed sobą widzą oczywiście przeciwny brzeg. Na brzegu żywopłoty królewskiego parku, a między żywopłotami siedzi pałac. Pałac jest w barwach Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, kominy w kolorach Polski, a nad żytem zachodzi słońce, więc z każdą sekundą żyto ma inny kolor i nie jest jak Polska.

Żyto ma inny kolor i nie jest jak Polska. Żyto ma święta. Żyto zmienia szaty z każdą sekundą. Mężczyźni w średnim wieku siedzą nad brzegiem i zanurzają wędki w pałacu. Pałac nie jest jak Polska i w miarę zachodzenia słońca najzwyczajniej znika w czarnej otchłani. Wszyscy mężczyźni łowią teraz jedno światło. Bo w jednej komnacie pali się światło, bo ktoś je kolację albo jest pora opróżniania nocników. 

A więc mówią, że łowią ryby, a ich wędki chcą do światła. Czasem słychać coś jak stukanie kijem w szybę. Obok kominy stróże czuwają nad snem żyta.