sobota, 16 stycznia 2016

Zawarłem pakt z białym g.

Zawarłem pakt z białym g. Zawarłem pakt z białym g. od wczesnego rana do późnego wieczora. Właściwie zawarłem pakt z białym g. już wczoraj wieczorem. Wczoraj to było, kiedy autobusy stanęły na skarpie i nie mogły ruszyć pod górę. A ja przeczułem. Przeczułem i jechałem naokoło podczas kiedy moi krajanie, moi dzielniczanie, a nawet moi współpodróżnicy kierunkowi musieli wyjść i człapali po skarpie, osuwając się co krok o kolejne dwa kroki w dół, i kląc przy tym pod czerwonym nosem. I kiedy oni tak wjeżdżali i zjeżdżali, ja zaszedłem dom mój od tyłu, stanąłem przodem do przepaści i jąłem się zsuwać, zsuwałem się a ono, białe g., zaniosło mnie do samego domu.

Rano wyszedłem z domu i poszedłem na kolej. Widziałem jak białe g. daje się podrywać rozpędzonym ekspresom i jak wisi uniesione w powietrzu jeszcze długie chwile po zniknięciu ostatniego wagonu za super szarym horyzontem. Białe g. przy pomocy kolei umie zrobić mgłę. Kolej i mgła przychodzą cicho i o świcie. I wiem czemu władze państwowe nie lubią tak państwowej kolei. I wiem czemu kolej spółkuje z białym g. Wiem, czemu je podrywa...

Wieczorem białe g. leży spokojnie na białym prześcieradełku i mruga. Wyciąga biały arkusz i chce, żebym podpisał o w tym miejscu. Oboje jesteśmy zmęczeni. Dobra, podpisuję. Podpisuję od niechcenia. Od niechcenia podpisuję pakt z białym g. Od niechcenia. I od tych wrażeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz