czwartek, 27 listopada 2014

Potrącić człowieka

Potrącić człowieka, tak iżby się o co najmniej 90 stopni bezwolnie obrócił, to jak uderzyć psa. Potrącić człowieka, który zastawia Ci wyjście z wagonu metra, tramwaju, autobusu, czegokolwiek, to działanie słuszne i konieczne, jak słuszne i konieczne jest uderzenie psa, kiedy broi, stawia się, ślini na nowy perski dywan czy też bezustannie staje do naszych najszacowniejszych gości swoją najczarniejszą psią stroną czyli tyłem.

I staje się. Uderzasz psa! To znaczy... potrącasz człowieka, który intencjonalnie zasłania Ci wyjście, bo nie było innego wyjścia. Ten obraca się niemal o 180 stopni czyli tak naprawdę o 170 i stoi. Unosi głowę znad ekranu swojej komórki i szuka Cię wzrokiem. Robi to automatycznie. W mgnieniu oka, w ułamku sekundy wyhacza Cię spośród gęstego tłumu i wiedzie za Tobą wzrokiem. Nie wierzy...

Nie wierzy, że to się stało. Niczym złojony pies. Nie wierzy. Ale natura psa nie jest zdolna do jakiejkolwiek wiary. Natura człowieka natomiast jest i tym bardziej im bardziej jest chwilowo do wiary niezdolna, tym żałośniej istota ludzka spogląda za Tobą. Wyrwana drastycznie z komórkowego snu o poranku. Podąża za Tobą wzrokiem z nieopisanym smutkiem, aż znikniesz za bramką, drzwi się zatrzasną, a wagon zniknie w tunelu.

Lepiej zatem nie bić psa, lepiej nie potrącać człowieka. Znaleźć inny sposób na pominięcie kłopotów z oporną materią. Odbić się na przykład od krawędzi peronu, podskoczyć do samego sufitu i na oczach gawiedzi przelecieć ponad głowami, tuż pod samym stropem ku wyjściu. Na początku będą wodzić za Tobą wzrokiem już nie jednostki, ale całe zmroczone porankiem tłumy oraz kamery monitoringu. Pies ocipieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz