poniedziałek, 21 marca 2016

Poetycki zakład higieny

Ludzie zostawiają brudny talerzyk. Brudny siwy talerzyk na białej szafce. A na brudnym szarym talerzyku seledynowe coś. I to seledynowe coś nie jest ani cieczą ani ciałem stałym. Jedno jest pewne. Jeśli włożyć tam palec, dziwna masa, nim rozlezie się na boki, przyklei się do skóry palca i szybko zaschnie. Być może zaaplikuje też na skórę dosyć nieprzyjemny zapach. 
Sama seledynowa maź - to może być wszystko. Zdechły sos z cytryny, żółć, wschodnioazjatycki klej, a nawet płyn z silnika wojskowego samolotu. Seledynowa maź może być żywa, a więc posiadać zdolność do rozmnażania się. Wkrótce więc opuści talerzyk i zacznie gnębić mnie od kostek począwszy. Niebawem mogę zatonąć cały, choć przede mną jeszcze całe życie. A można było wynieść gdzieś siwy talerzyk. Do siwozlewu. Ocalić jeszcze jedno istnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz