czwartek, 16 kwietnia 2015

To już ostatnie 48 h na Górnym Mokotowie. Po dokładnie ćwierć wieku beztroskiego mieszkania tutaj, zabieram swoją kołdrę i szczoteczkę do zębów, i znikam, żeby ukryć się w dolnych rejonach tej samej dzielnicy. Tak zamieszkam wśród drzew, parków, żebrzących wiewiórek i naspeedowanych jeży. U podnóża skarpy z dumnymi pałacami, nieopodal starego fortu i dawnej skoczni bez wyskoczni. Rankiem będą mnie budziły dzwony pobliskiego kościoła, a tuż przed snem pomachają mi skrzydłami rozszalałe nietoperze znad zawsze przykrytego cieniem stawu. Moim spacerom nie będą już towarzyszyć niewiadomego pochodzenia syreny kolejowe ani odgłosy hamujących lokomotyw. Nie będzie już kompotu truskawkowego z własnej piwnicy ani też sąsiada z śmiertelnie białym psem Sunday'em. Tak i zabieram swoją kołdrę, szczoteczkę i ostatnią butelkę wina domowej roboty. Ruszam w świat jakieś 10-15 minut stąd! Będę za 48 godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz