środa, 18 maja 2016

Jak Michael Jackson wybił okno sąsiadom

Sąsiadom z parteru wybili okno. Nocą. A jeszcze wczoraj wczesnym rankiem ulatniały się z ich okien dźwięki od Michaela Jacksona. Zanim dotarło do mnie, że to on, zdążyłem pomyśleć, że to niejaki Queen. Gitarka taka podobna, tempo, rytm i to popowe rozpasanie. Właściwie nie trzeba było stać pod tym oknem, żeby posłuchać króla. Można było pójść za śmietnik, nad pobliski stawik czy sąsiednią uliczkę, bo i tam dało się to wszystko usłyszeć. 

Michael albo uderzająco podobny doń zespół Queen musi mieć na tym osiedlu jakiegoś zagorzałego przeciwnika albo nawet zajadłego wroga. Bo przecież szyby nie tłuką się same, na środku swej tafli, wśród nocnej ciszy.

A jednak sąsiedzi z parteru wydają się być sami sobie winni. Bo gdyby przecież z ich okien dochodziły dźwięki takiego Palestriny czy innego di Lasso, nikt by się nawet nie odważył wycelować czymkolwiek w sąsiedzki dobytek. Chyba, że pan ciemności we własnej osobie. 

U nas przy Dolnej nie zjawia się jednak ani pan ciemności, ani Palestrina, rzadko też wpada zdrowy rozsądek spowity w dobry muzyczny smak. Jest za to Majkel, Kłin, pop, kamienie i szkło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz