piątek, 22 lipca 2016

Jechałem pociągiem znad morza

Jechałem pociągiem znad morza. Jechałem Flirtem. Flirtem z Gdyni Głównej. Flirt to nowy nabytek Polskich Kolei. Nie należy do najładniejszych, ale jest wygodny i lepszy niż przedziały. Ma niebieskie siedzenia, do których pasuję.

Z przodu turyści z Niemiec wracają znad polskiego morza. Oglądają swoje zdjęcia na smartfonie. Widać je przez szparę między siedzeniami. Dziesięć minut oglądania morza i piasku. I jednego pana, którego powiększają i pomniejszają sobie za pomocą wskazującego palca. Powiększony pan stoi na plaży. Bez odzienia.

W tle solówka Slasha. Ale jakoś ani Nightrain ani inne apetyty na destrukcję nie pasują do tej kolejowej nowoczesności. Do tych kibli otwieranych na okrągły przycisk. Ani do tych telewizorków. Ani do tej pani syntezatorki o wybitnie nienaturalnej polszczyźnie.

Jest Włocławek. We Włocławku wysiada trzy czwarte pociągu. Włocławek musi być najlepiej wypoczętym miastem w Polsce. Tak w sumie wygląda.

Wróciłem Flirtem znad morza. Dworzec Centralny natychmiast chwycił mnie w swe ramiona. Tak pieściliśmy się chyba do białego rana. Było naprawdę fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz