środa, 22 czerwca 2016

Pani z hotelowej kuchni w miasteczku Tabor

Najbardziej będzie mi brakowało tej pani z kuchni. I tej jajecznicy ze słoniną co rano. Chłodnego powietrza w przytulnej jadalence i codziennie tego samego Mozarta w tle. Poza tym tęsknię za pomarańczowym sokiem, który pani z kuchni przynosiła tylko do mojego stolika, podczas gdy inni goście musieli zadowalać się przeciętnym sokiem z jabłek. I tej wędliny, i tego sera, i tego pieczywa będzie mi jeszcze długo brakować. I tego rozentuzjazmowanego wołania przez okienko dobre rano. I tych słodyczy, tych ciast, tych pączków, przy których rzadka, wodnista i beztreściwa kawa rozczarowywała tyle co nic. I brakuje mi tego wszystkiego, czego wówczas nie zdążyłem nawet wziąć do ust. Tego masła, dżemu, tych jajek na twardo i nawet tych przebrzydłych surowych ogórków. 
Myślę o tej pani, o Mozarcie, myślę o tym co zjadłem i co jeszcze do zjedzenia zostało, siedząc rano w zaciszu swej domowej kuchni i odzierając kajzerki z pleśni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz